Gazeta Olsztyńska z dnia 15-17.04.2006 r., „Historia wyorana w lesie”

Robert Klimek

Zaczęło się od umieszczenia zdjęć grodziska w olsztyńskim Lesie Miejskim na stronie internetowej — opowiada Robert Klimek, społeczny opiekun zabytków. — Jan Bronowski, dyrektor lasu, poprosił o pokazanie tego miejsca. Kiedy przyszliśmy na miejsce, okazało się, że teren przy grodzisku jest właśnie zaorany pod odnowę lasu. Na wierzchu pokazał się materiał ceramiczny, skorupy glinianych naczyń. Z epoki wczesnego żelaza, z okresu rzymskiego (począwszy od II wieku n.e. — red.), wczesnego średniowiecza: przede wszystkim lepionych ręcznie, znikoma jest ilość ceramiki robionej na kole. Teren należał do osady przy grodzisku Sądyty. Po natężeniu ilości skorup widać, że do IV wieku n.e. gród był mocno rozwinięty.
Grodzisko Sanditten (Sądyty) nad Łyną jest zaznaczone na mapie Caspara Hennenbergera wydanej w 1576 roku (ten konkretny fragment mapy ma jednak starszą metrykę). W opracowaniach naukowych dotyczących Prus Wschodnich (1908 r.) uznane było za zaginione.
— Choć jego wały są bardzo czytelne, nie zostało uwzględnione w programie Archeologiczne Zdjęcie Polski — mówi Robert Klimek. — Jest o tyle nietypowe, że majdan, czyli miejsce ostatniej obrony, jest położony nie w najwyższym punkcie terenu, ale w niecce.
Nawet w najstarszych źródłach nie wspominano jednak o osadzie przylegającej do grodziska (mieszkający na co dzień w osadzie Galindowie traktowali grodzisko jako miejsce schronienia w razie niebezpieczeństwa). —To największa osada na terenie miasta, miała powierzchnię około jednego hektara — podaje Robert Klimek.
Grodzisko jest na razie ujęte jako obiekt archeologiczny. Wpisanie go na listę zabytków zależy od spełnienia kilku warunków, musi być potwierdzone przez wojewódzkiego konserwatora zabytków. Robert Klimek zawiadomił urząd również o swoim najnowszym odkryciu — o śladach po osadzie. — Musi też być gdzieś należące do niej cmentarzysko — dodaje. — Można szukać też grodków strażniczych.

Joanna Piotrowska
j.piotrowska@gazetaolsztynska.pl
fot. B. Zaborowska